kabir chan kabir chan
1519
BLOG

AFGANISTAN; DZIWNE SZKOLENIE WP;SABOTAŻ CZY GŁUPOTA?

kabir chan kabir chan Polityka Obserwuj notkę 2

        Niedawno zadzwonił do mnie przyjaciel - redaktor Rafał Kostrzyński z „Przekroju i poprosił mnie o rozmowę dotyczącą szkolenia żołnierzy wyjeżdżających na misję do Afganistanu oraz szkolenia dziennikarzy pragnących uzyskać certyfikat korespondenta wojennego. Podróżował po tym kraju kilka razy; był w Tora Bora, Gazni, Kandaharze, Dżalalabadzie, Mazari Szarif i paru innych miejscach. Dzięki temu pobieżnie poznał ludzi oraz zwyczaje tam panujące. Za każdym razem wracał z nowymi doświadczeniami i przeżyciami, którymi dzielił się ze mną. Zawsze przed wyjazdem konsultował się w sprawie swojej marszruty i logistyki. Po powrocie prosił o komentarze lub o wyjaśnienie zdarzenia, którego nie rozumiał.

Dzisiaj mogę powiedzieć, że jest dobrze przygotowany do jazdy po Afganistanie.

Obecnie dziennikarz, by wyjechać do którejś z baz PKW i ruszyć w patrol z żołnierzami powinien uzyskać od Wojska Polskiego wspomniany wyżej dokument. W związku z tym nasza armia organizuje kursy szkoleniowe dla takich wojennych desperatów.

Kolega odbył kurs z którego wrócił wstrząśnięty ignorancją i rasizmem wykładowców.

Wypunktował większe błędy kursu:

·                  Kieleckie Centrum Szkolenia Na Potrzeby Sił Pokojowych myli Afganistan z krajami arabskimi, nie zna zasad zachowania się w niewoli, korzysta z nieaktualnych i źle przygotowanych materiałów. Kursanci opuszczają Kielce z wiedzą nieprzydatną, a nawet niebezpieczną.

·                  Dziennikarzy i żołnierzy uczy się o rzeczach, których już dawno nie ma. O zasadach, do których nigdy nie będą się mogli zastosować i o krajach, do których z polską armią nie pojadą.

·                  Wykładowcy albo nigdy nie byli w Afganistanie, albo znają go z pobytu w bazach wojskowych i z patroli, ergo znają kraj i ludzi w stopniu bardzo ograniczonym.

·                  Kursanci otrzymują na kursie porcję solidnej zabawy dla twardzieli, ale poza nielicznymi wyjątkami jej praktyczna wartość jest znikoma.

Nie mogę wypowiedzieć się co do trybu szkolenia dotyczącego zachowań przy porwaniu, udzielaniu pierwszej pomocy i kursu izraelskiej szkoły walki kraw-magi.

Nigdy nie było mi to potrzebne.

Jako licencjonowany pilot wycieczek do Afganistanu i po reszcie świata, szkolenie w zakresie udzielania pierwszej pomocy mam zaliczone.

Natomiast informacje, jakimi wojskowi specjaliści „poczęstowali” mojego przyjaciela oraz kilkunastu innych uczestników kursu wstrząsnęły mną niczym trzęsienie ziemi o sile 12º w skali Richtera.

Adepci dowiedzieli się, że:

·                  Afganistan jest krajem, w którym należy porzucić wszelką nadzieję, bo ma zabójczy klimat, zabójczą faunę, panują w nim absolutnie niezrozumiałe dla Europejczyka zasady, których naruszenie grozi opłakanymi w skutkach konsekwencjami.

Dementi:Afganistan jest krajem o klimacie kontynentalnym, charakteryzującym się mroźnymi zimami i upalnymi latami. Dzikiej fauny jest mało, bo Afgańczycy prawie wszystko wystrzelali na mięso. W Polsce też można, z absolutnie niezrozumiałych dla Afgańczyka zasad, dostać po ryju np. za „złe spojrzenie”.

·                  Afgańczycy śmierdzą i są niehigieniczni.

Dementi:Mocno rasistowskie stwierdzenie. Afgańczycy są bardzo biednymi ludźmi. Do higieny osobistej i prania używają jednego, taniego, szarego mydła w kostkach, typu socjalistyczny „Biały Jeleń”. Nie jest to subtelny zapach od Gucci’ego, ale nie można powiedzieć, że to smród.

Charakterystyczna woń CZYSTEJ biedy.

Proszę częściej korzystać z polskich środków komunikacji miejskiej i doświadczyć empirycznie, jaką woń wydzielają obywatele naszego kraju. Używanie lewej ręki jest w Afganistanie haram ‘zabronione’

Dementi: Rzeczywiście lewą ręką się nie je, ale przy stole WSZYSCY posługują się dwoma rękami. Jak porwać chleb tylko prawą ręką?

Proszę zaklaskać JEDNĄ ręką.

·                  Pokazywanie podeszew swoich butów jest haram – ‘zabronione’.

Dementi:Nie wiem skąd „wytrzaśnięto” ten zwyczaj, pewnie z Iraku lub Wzgórz Golan. W Polsce nikt nie chciałby wąchać buciorów i onuc podsuniętych pod nos.

·                  Nie wypada nie przyjąć poczęstunku, bo Afgańczyk potraktuje odmowę za gruby afront.

Dementi:Nie jeden raz odmawiałem grzecznie poczęstunku tłumacząc gospodarzowi, że boli mnie brzuch, biorę leki lub mam post. Jest mile widziane by gość umoczył usta w kubku i wziął malutki kawałek chleba. Afgański zwrot „Nano namak” tłumaczy się ‘gościć’, ale dokładnie znaczy ’chleb i sól’. Taki nasz dożynkowy kołacz z solą.

W Afganistanie nie ma przymusu rodzaju - żryj albo ci głowę utnę.

·                  Czai sabzzielona herbata’ jest paskudna.

Dementi: Degustibus non disputandum est czyli świnia lubi błoto, a ja pieniądze, kobiety i inne uciechy.

·                  Fajka wodna to szisza i pali się w niej marihuanę.

Dementi: Dla Afgańczyka szisza znaczy ‘szkło, szyba’. W Afganistanie nikt nie pali marihuany. Jeśli palą to czars – ‘haszysz’ w w wodnej fajce zwanej czalam (czalim).

Opium pali się w inny sposób lub się go zjada.

·                  Afgańczycy chodzą w arafatkach

Dementi:Afgańczyk nie wie, co to jest arafatka (pewnie nie wie też nic o Arafacie). Mężczyźni na głowach noszą kuloh ‘czapki’,pakol‘berety Masudki’, dastmol gardan ‘chusty- szale’ oraz lungi ‘turbany’

·                  Nie da się przeżyć nie tylko bez gogli z wysokim filtrem UV, ale w ogóle bez okularów przeciwsłonecznych.

Dementi: Jakoś przez 34 lata permanentnego kontaktu z afgańskim słońcem nie oślepłem. Rzadko nosiłem okulary przeciwsłoneczne, teraz robię to częściej, bo wiek już nie ten.Afgańska aura jest wroga białemu człowiekowi

Dementi:Pierwsze zmiany polskiego kontyngentu były nieodpowiednio wyposażone i umundurowane. Ktoś, czegoś nie dopatrzył i żołnierze dostali przysłowiowe „sandałki na futerku”, chłodne zimowe umundurowanie i nylony na lato.

·                  Jest konieczność zabrania ze sobą bielizny termicznej w celu uniknięcia nigdy niegojących się odparzeń wywołanych kurzem.

Dementi: Nigdy nie miałem bielizny termicznej. Zawsze w lecie noszę miejscowe pirochano-tumbon. Zimą wdziewam europejskie ciuchy. Można się natknąć na pająki wielbłądzie, które biegają szybciej niż człowiek, skaczą 1 m w górę, mogą mieć 40 centymetrów długości i mają jad, który tak znieczula tkankę. Trzeba uważać, by nie obudzić się z kończyną ogryzioną do kości.

Dementi: Po takim wykładzie Biedny Szwejk będzie „wytrzeszczał gały” w poszukiwaniu solfugi, która z prędkością Fiata 126p biegnie i skacze na wysokość 3 metrów by go sparaliżować swoim jadem, a potem na żywca zeżreć mu mięśnie z ciałem jamistym włącznie. To są mity! Wystarczy zajrzeć do Wikipedii na stronę:http://pl.wikipedia.org/wiki/Solfugi.

Mając „tak istotną” informację żołnierz nie będzie mógł skupić się na poprawnym wykonaniu zadania. A to już jest sprawa prokuratorska; takie Nangar Khel bis. Ilu naszych żołnierzy miało śmiertelne wypadki niespowodowane miną na drodze. Pewnie byli rozkojarzeni przez WIELBŁĄDZIEGO PAJĄKA, którego nagle ujrzeli oczami wyobraźni. W tym wypadku nastąpiło po prostu przeniesienie zjawiska z Iraku do Afganistanu. Odległość między Basrą (Irak) a Gazni (baza WP) to ponad 5000 kilometrów oraz różnica paru stopni szerokości geograficznej.

Jak dobrze widać nie są to kraje tożsame.

Jak podaje Wikipedia: Solfugi (Solifugae, Solpuga, spolfugi) -rząd  pajęczaków, obejmuje ponad 1000 gatunków drapieżnych zwierząt lądowych zamieszkujących obszary tropikalne (pozaAustralią, gdzie nie występują). Pewnie w Afganistanie występuje jakiś pajęczak z tej rodziny, ale ja ani moi znajomi Afgańczycy nie natknęliśmy się na to zwierzątko i nie mamy wiedzy w tej materii. Trzeba sprawdzać buty i pościel, bo mogą w niej kryć się skorpiony

Dementi: W czasie swoich pobytów w Kabulu TYLKO JEDEN RAZ zobaczyłem skorpiona w swoim pokoju. Był bardziej przerażony niż ja. Miał rację, skończył w słoiku, jako eksponat. Skorpiony nie lubią ruchu i hałasu i unikają ludzi.

        Jest parę pytań na temat kursu i tego wszystkiego, co się na nim działo:

·                  Dlaczego MON i Sztab WP wystawiają sobie niechlubne świadectwo?

·                  Dlaczego wykłady prowadzą ludzie niekompetentni?

·                  W czyim interesie jest prowadzenie takiego szkolenia?

Doszedłem do wniosku, że wszystkiemu są winne pieniądze.

MON oszczędza na specjalistach z prawdziwego zdarzenia, daje możliwość „dorobić” swoim ludziom.

WP informuje o takich kursach w Internecie, także zezwala na publikowaniu krótkiego filmiku (może jest ich więcej, ale nie chciało mi się w tym grzebać).

Po przeczytaniu artykułu „W jednostce wojskowej na Bukówce, jak w Afganistanie (video) „ i obejrzeniu zapisu video nie wiedziałem czy mam wyć ze śmiechu czy też z rozpaczy.

Każdy może to ocenić osobiście, jeśli wejdzie na stronę :http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100930/POWIAT0104/559726770

Nie będę się nad tym „dziełem” rozwodził, ale chciałbym zasugerować jeden problem.

GDYBY W AFGANISTANIE PRZYWITAŁ MNIE GOSPODARZ UBRANY TAK JAK WIDAĆ NA FILMIE, TO RZUCIŁBYM GO NA GLEBĘ, SKUŁ I PRZEKAZAŁ AFGAŃSKIEJ POLICJI.

Ubiór gospodarza jest arabski!

Miałbym podstawę by podejrzewać go o kontakty z Al Kaidą. Sojusznicy afgańscy przy pomocy zwykłej lokówki do układania fryzury lub innego sprzętu domowego dowiedzieliby się całej prawdy. Lokówka włączona do prądu błyskawicznie działa na zwieracze.

Zwykłe medyczne badanie per rectum rodzaj kolonoskopii.

Moja znajoma dziennikarka telewizyjna tak skomentowała informacje o kursie: „Jeśli idzie o głupotę wpajaną na kursie to jest ona głównie problemem dziennikarzy, którzy to "kupią". Dużo bardziej niepokoi mnie to licencjonowanie ich. Z tego, co wiem, jeszcze nie wymagają, żeby dziennikarz był przeszkolony, by go wpuścić do bazy w Afganistanie. Wprowadzenie takich licencji rodzi jednak pytania: czy są przyznawane każdemu, kto pójdzie na kurs, czy wpuszczani na kurs są wyłącznie dziennikarze tworzący materiały po myśli armii? Kto klasyfikuje na taki kurs?

Dziwne i niepokojące.”

Jestem przekonany, że „organizatorzy kursów i autorzy PRZEWODNIKA PO KULTURZE AFGAŃSKIEJsą z tego samego układu, gdyż wiele sformułowań wyartykułowanych na kursie można znaleźć w Przewodniku.

Niedługo napiszę o tym dziele i o rozmówkach polsko-afgańskich w nim zawartych.

Takie nagromadzenie ignorancji w tekście jest nie do wytrzymania na dłużej niż pięć minut czytania.

Po fragmentarycznym zapoznaniu się z tematami kursu na korespondenta wojennego i broszurą mam tylko jeden wniosek.

Kontakt z Wojskiem Polskim w Afganistanie to jakby: „syberyjskiego tygrysa bzyknąć – I STRASZNIE I ŚMIESZNIE”.

 

 

kabir chan
O mnie kabir chan

nietuzinkowy, podróżnik po Azji, gawędziarz, od 36 lat zafascynowany Afganistanem, ale trzeźwo patrzącym na tematykę tu i tam.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka